Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Twór literacki o wampach by Annie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 21:08, 24 Sty 2009    Temat postu:

Cóż, nie będę czekała na wasze pozwolenie.. Aż mnie korci, żeby się dowiedzieć, co sądzicie o 4 części. xDD
__________

Nieoczekiwany zbieg wydarzeń.

Byłam głodna. Bardzo głodna. A raczej spragniona. Jeść!!!-wrzasnęłam w myślach. Musiałam czekać na Lisę, która wracała z miasta, by wraz z nia udać sie na polowanie. To było naprawdę dziwne. Ona, pomimo tego, że była baardzo głodna, nigdy by się nie rzuciła na ludzi. No tak, 400 lat praktyki. Zapomniałam.
Przewróciłam oczami i usłyszałam jak Lisa wjeżdża na parking swoim niebieskim Porshe 911 Careera.
-Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Pewnie jesteś już bardzo głodna. Chodźmy.
Lisa najczęściej ze mną polowała, ponieważ mnie "pilnowała". Sama nigdy nie wypuściłabym się na polowanie.
Ruszyłyśmy w kierunku lasu. Od razu złapałam zapach jelenia. Uwielbiałam te zwierzaki. Były bardzo smaczne, oczywiście jak na zwierzęta.
-Idę, spotkajmy się za godzinę przy wodospadzie. I pobiegłam w kierunku mojej ofiary.
Krew była fantastyczna. Taka ciepła.
Gdy już byłam najedzona, poczułam inną woń. O wiele słodszą od zwierzęcej. Nie.. Jęknęłam w myślach. Czemu ludzie pchali się zawsze tam gdzie nie trzeba.
Jednak tuż obok tej cudnej woni, rozpoznałam zapach niedźwiedzia. Ten ktoś mógł być w niebezpieczeństwie! Trzeba mu pomóc.
Postanowiłam pognać w danym kierunku.
Dotarłam na niedużą polanę. Znałam to miejsce. Była to jedna z niewielu polan, które nie były objęte granicą. Z jednej strony polany dostrzegłam ogromnego niedźwiedzia. Wodziłam po polanie wzrokiem i ku mojemu przerażeniu po drugiej stronie siedział Bobby Silver!
W jego myślach bardzo niewyraźnie odczytałam, że nie ma zielonego pojęcia o niebezpieczeństwie.
Niedźwiedz już złapał jego trop. Ruszył w jego kierunku, a ja jak spraliżowana stałam za drzewem. Nie myśląc dłużej ruszyłam sprintem w kierunku chłopaka. Bałam się, co powiedzą inni, gdy sie dowiedzą o tym, że w obronie życia młodego indianina, zdradziłam nasz sekret. Przestałam o tym myśleć.
Niedźwiedź już go prawie dopadł, a ja zasłoniłam całym swoim ciałem chłopaka. Usłyszałam w myślach tylko jedno O nie! Nie ona! Bobby krzyczał w myślach. Siłowałam się tak chwilę z niedźwiedziem, który jakimś cudem położył mnie na łopatki. Byłam wampirem, ale tego sie nie spodziewałam, żeby grizzly był ode mnie silniejszy. W jednej sekundzie usłyszałam skowyt i tuż zza mnie wyskoczył ogromny czarny wilk. Odepchnął niedźwiedza i rozszarpał go na kawałki. Poczułam krew. Ale była to tylko zwierzęca krew. Inaczej bym się nie powstrzymała. Nadal przecież byłam w tzw. "szale bojowym", który wampiry miały zawsze godzinę po wypiciu świeżej krwi.
Jednym sprawnym ruchem wstałam z ziemi i odczepałam dresy. Rozejrzałam się dokoło, ale nigdzie nie było śladu Bobby'iego. Natomiast na samym środku polany, tuż nad zwłokami niedźwiedzia pochylał się wilk. Ale to nie był zwykły wilk. Ów stwór podniósł się na tylnie łapy i spojrzał na mnie spode łba. Nie wiem, jak to sie stało. Ale zdołałam odczytać jego myśli.
Ona? Tutaj? To niemożliwe, by to znów wróciło. Trzeba powiadomić sforę..Po tych kilku słowach zrozumiałam wszystko.
-Wilkołak!-szepnęłam w przerażeniu, odsłaniając mimowolnie swoje białe zęby.
Wampir...-Bobby musiał być naprawdę mądrym chłopcem, skoro na podstawie zaledwie garści informacji zdołał stwierdzić, że jesteśmy odwiecznymi wrogami.
Byłam tym zaskoczona, lecz gdy tylko mój wyraz twarzy z przerażenia zmienił się w irytację, wilkołak uciekł za drzewa.
On się mnie bał. Widocznie był jeszcze niedoświadczony i wiedział tylko tyle, że sam nie powinien walczyć z wampirem, gdyż mógłby z pewnością przegrać. Ale ja przeciez nie chciałam walczyć!
Zza drzew wyłoniła się Lisa. Zobaczyła niedźwiedzia i spojrzała na mnie. Zadała mi pytanie, ale ja nie umiałam odpowiedzieć. Byłam w wielkim szoku.
Chodźmy już.-pomyślała i ślepo podążyłam za nią.
To było naprawdę dziwne polowanie.

______
koniec części IV


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ava
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 2780
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Sob 21:55, 24 Sty 2009    Temat postu:

Wow, swatasz wilkołaka z wampirem? xD Nieźle ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 22:22, 24 Sty 2009    Temat postu:

A swatam, swatam... xDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 21:00, 26 Sty 2009    Temat postu:

Chcecie kolejne?
Chcecie?
Chcę was usłyszeć!!
xDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 18:25, 27 Sty 2009    Temat postu:

Nie słyszę, ale i tak wstawię. I tak tego nikt przecież nie czyta xDD

___________
Rozmyślania i wyjaśnienia
Całą noc myślałam o polowaniu. O tym, jak zupęłnie przypadkiem byłam świadkiem zmiany wilkołaka. Jednak teraz, gdy juz mocno ochłonęłam, zrozumiałam dwie rzeczy. Pierwsza była taka, że stanęłam w obronie wilkołaka, a druga była taka, że ten sam wilkołak rzucił się mi na pomoc.
To było stanowczo za dużo jak na moją głowę.Usłyszałam jak na dole, w salonie Lisa opowiadała Joseph'owi o całej syuacji. Na szczęście ja nie byłam na tyle głupia, żeby powiedzieć jej, że to ja sie pierwsza rzuciłam do obrony. Pozmieniałam trochę tą moja historyjkę i dopiero wtedy zdołałam opowiedzieć mojej matce o dziwnym wydarzeniu.
-Trzeba teraz uważać! Zwłaszcza, gdy mają tu niedługo przybyć ONI.-mówił Joseph
-Ale sfora już wie. Wiesz jakie to może mieć konsekwencje? Wiesz, co to może oznaczać? Wilkołaki się odrodziły! To bardzo zły znak.-tłumaczyła Lisa.
-Nie mozemy zniknąć. Wtedy na pewno przyjadą jej szukać. A tak jeśli będziemy przygotowani na ich przyjazd i zdołamy powstrzymać sforę przed atakiem, może uda nam się wyjść z tego cało.
-Doskonale zapewne zdajesz sobie sprawę z tego, że Jake nie poprze twojej decyzji, prawda?
-On zawsze ucieka od problemów.
W tym momencie znacząco chrząknęłam, żeby wreszcie zrozumieli, że cały czas ich podsłuchuję.
Oprócz daru czytania w myślach posiadałam również moc zaginania światła w ten sposób, by stawać się niewidzialną. Ale gdy to wykonywałam musiałam jednocześnie rezygnować z daru czytania. Było to bardzo przydatne. Szczególnie, gdy nie chciało się spłoszyć ofiary.
-No to skoro juz tu jesteś, to moze mi z łaski swojej wytłumaczysz swoje zachowanie?-zapytał sie mnie groźnym, ojcowskim tonem Joseph.
-A może miałam go tam zostawić?
-I tak by sobie poradził.
-Dopiero teraz to wiemy.
-Nie, to lepiej żeby zginął?-przewróciłam oczami.
-Wiesz, że teraz sie naprawdę wszystko zmieni? W okolicy znów pojawiły się wilki, niedługo mają przybyć czerwoni. A wszystko spoczęło na naszych barkach!
-Nie chce mi się dalej tego słuchać.
Powiedziałam i natychmiast wyszłam. Miałam dość. Najłatwiej jest zwalić całą winę na mnie. Ja byłam czystym złem. Nikt inny tylko Kimberly. To było dołujące.

Biegłam, daleko. Byle tylko jak najdalej od domu. Zmieniłam kurs i ruszyłam nad rzekę. Serce mi zabiło mocniej. Zobaczyłam GO tam, lecz gdy tylko mnie spostrzegł uciekł w górę rzeki. Nie miałam zamiaru go gonić. I tak bym go złapała bez większego problemu. Usiadłam nad rzeką i zaczęłam rozmyślać, o tym co czułam. Tak właściwie, to nie wiedziałam co czułam. Było to bardzo dziwne. Co ja mogłam odczuwać? Nic, niestety. Moje serce nie biło. Nigdy nie doznałam miłości, a właściwie sama nie potrafiłam jej wytworzyć.
Zachciało mi się płakać. Nie mogłam płakać, wampiry przecież nie mają łez! Czułam sie jak wrak człowieka, a właściwie wampira. To było straszne uczucie. Czyli jednak coś czułam. To mnie na chwilę uspokoiło. Po krótkiej chwili namysłu, dosżłam do wniosku, że jakbym chciała, to też bym była w stanie kogoś pokochać. Nawet podświadomie. Zaśmiałam się sama do siebie. Gdy tak siedziałam nad wodą, nawet nie zauważyłam, że już zaczęło świtać.
Trzeba się już zbierać. Szkoła zacznie się za 20 minut.-Usłyszałam w swojej głowie. To Cornely stała za drzewami. To zabawne, że jej nie wyczułam. A może moje wampirze umiejętności się wyczerpywały? Co, jeśli to wszystk9o to była taka jakby reakcja alergiczna na niedługi przyjazd czerwonych? Co jeśli to miało jakiś związek z Bobby'm?
Nie miałam zamiaru o tym dłużej myśleć, postanowiłam już sie zbierać.
Wróciłam do domu, przebrałam się i wsiadłam do mojego różowego Audi, by pojechać do szkoły.

Wchodząc do budynku szkoły, zauważyłam grupkę postawnych Indian stojacych w holu. Zupełnie z boku stał Bobby. Chłopcy wyraźnie się kłócili i byli czymś najwidoczniej zirytowani.
Przestali rozmawiać, gdy tylko pojawiłam się na końcu hollu. Bobby posłał mi tylko spojrzenie, którego nigdy nie zapomnę. Wyrażał w nim tyle emocji, ile zwykły człowiek nie byłby w stanie wyrazić. Okazał mi między innymi smutek, tęsknotę i wielki żal.
Weszłam do klasy. No tak. Fizyka. Usiadłam na swoim miejscu i grzecznie czekałam, aż inni wejdą i rozpocznie się lekcja. W drzwiach pojawił się Bobby. Podszedł do nauczyciela i o coś się go pytał, lecz za bardzo byłam zajęta, czytaniem w myślach Jennifer, która gapiła się na moje włosy i twierdziła, że mam tzw. doczepki. Cóż za puste babsko! Warknęłam pod nosem. Bobby w tym momencie wyraźnie napiął mięśnie.
Kontroluję się, kontroluję się, kontroluję się-powtarzałam sobie w myślach.
Indianin z bardzo smutną miną podszedł do mojej ławki.
-Szkoda, że pan Henzel nie może mnie przesadzić. Najwyraźniej przeszkadzam zimnej piękności.-usiadł na swoim miejscu i z wyraźnym zainteresowaniem się mi przyglądał.
-Zamknij się psie. Nie wszyscy tutaj są wtajemniczeni. Chyba, że jesteś aż takim idiotą i o tym jeszcze nie wiesz.-wypaliłam do niego po cichu, tak by nikt oprócz niego nie usłyszał co mówię.
-Przykre, że musieliśmy się spotkać w takich okolicznościach.
-Przykre, że musieliśmy się w ogóle wtedy spotkać-warknęłam.
Bobby aż odskoczył.Ehh, głupie wpojenie. Ona jest za twarda, jak na mnie. Pomyślał nieświadomy niczego.
-Bardziej niż ci się wydaje.-Szepnęłam do niego. A następnie wytrzeszczyłam oczy, gdy skumałam o co mu chodzi z wpojeniem.-Żartujesz, prawda?
-Yhh-Bobby jęknął.- Josh mówił nam, że jedno z was ma ten dar, ale nie wiedziałem, że tak niebezpieczna broń jest ukryta w tak pięknym ciele.
-Naćpałeś się czegoś? Nie obchodzisz mnie. Nikt mnie nie obchodzi.
-Nie zaprzeczaj sama sobie. Bo niby po co rzuciłaś się mi na pomoc?
-Bałam się, że się na ciebie rzucę, gdy tylko wyleci jedna kropelka krwi z twojego ciała.-Powiedziałam i odwróciłam się na koniec ławki, jak tylko najmocniej mogłam.
Nie zaprzeczaj sama sobie.I tak Bobby powtarzał w myślach w kółko do końca lekcji.Robił to specjalnie. Dureń.
Zadzwonił dzwonek i ruszyłam na parking. Miałam zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Jednak, gdy wracałam, nie czułam złości, a wręcz wenwętrzna satysfakcję. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pobiegłam do swojego pokoju.

___________
Koniec części V


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Wto 18:26, 27 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seiko
Królowa syren



Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 2470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Kraju Kwitnącej Wiśni...

PostWysłany: Czw 20:33, 29 Sty 2009    Temat postu:

Annie, nikt się nie dopominał, bo mnie nie było Wink

Co do opowiadania: em... Jakby Ci to powiedzieć... Mnóstwo błędów interpunkcyjnych! Ale treść - całkiem, całkiem. Rozkręcasz się Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 20:43, 29 Sty 2009    Temat postu:

Wiem, że mnóstwo błędów, bo ja jestem w szale pisania normalnie xDD
Ale dzięki za opinie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 16:03, 22 Mar 2009    Temat postu:

Pomyślałam, że może coś dodam świeżego:

Delegacja
Całą noc surfowałam po internecie i czytałam plotki o gwiazdach. Fajnie by było, gdybym moim jedynym problemem było to czy wstrzyknąć sobie botoks w policzek czy w czoło, a może jeszcze więcej silikonu wsadzić sobie w biust.
Zatopiłam się w myślach.
Nagle doszedł mnie skowyt. I z pewnością, nie był to zwierzęcy skowyt.
-ONI-szepnęłam w przerażeniu. Pobiegłam do swojej ogromnej garderoby i wygrzebałam jakąś zwiewną czarną sukienkę. Idealnie pasowała do moich włosów, które były w kolorze ciemnego blondu.
-Kimberly! - Do mojego pokoju wpadła Lisa.-Oni tu idą prawda?
-Tak-odpowiedziałam zdawkowo.-Lepiej sie przygotujcie. Chociaż z tego co słyszę, nie mają złych zamiarów. Boją się, że możemy być nieuprzejmi.
-Czyżby Biali nauczyli manier i pokory swoje wojsko. A to nowość-powiedział wchodząc do pokoju Jake.
-Oni są bardziej cywilizowani od zwykłych czerwonych.-odpowiedziałam, wsłuchując się w ich myśli.-Chodźmy już. Zaraz przybędą.

Wszyscy staliśmy na polanie, gdzie za chwilę mieliśmy się z NIMI spotkać.
Pierwsza wyszła piękna Haubrey w powłóczystej, krwistoczerwonej sukni.
-To dlatego przybyli w obawie-szepnęła mi do ucha Cornely. Nie od dziś Haubrey się mnie bała. Ciekawe czemu.... Zaśmiałam się cicho. Gdy tylko Haubrey to zauważyła jej twarz zmieniła się nie do poznania. Z pewnej siebie wampirzycy, zmieniła się w niemal dziecko, bojące się o to, że ktoś zaraz zabierze mu wszystko co ma.
Tuż za Białą, szło 10 Czerwonych. Szli troszkę jak zwierzęta, Bez butów, większość w podartych ubraniach. Był to dość zabawny obrazek w porónaniu z Haubrey.
-Witajcie.-rzuciłam na powitanie. Moja rodzina wolała siedzieć cicho. Nagle na respekt im sie wzięło? Kolejny uśmiech pod nosem.
-Witajcie również-tak jak myślałam, przemiawiać będzie tylko i wyłącznie Haubrey.
-Co was do nas sprowadza?-zapytałam się uprzejmie. Korzenie nakazywały mi zachować grzeczność. Bez względu na to, jak bardzo nie lubiłam Haubrey.
-Wasza wysokość, mój brat Adam wysłał nas w celu zaproszenia ciebie na uroczysty bal.-Haubrey powiedziała to bardzo uroczyście.Ale po chwili dodała w myślach Radziłabym ci wziąć więcej ciuchów. Wiesz, co on planuje, prawda?
-Obawiam się, że nie skorzystam.
-To przecież dyshonor dla nas, gdybyś odrzuciła nasze zaproszenie. Cała arystokracja będzie zawiedziona.
-Wybacz, ale mam naprawdę inne zajęcia. I nie mam zamiaru wracać do dawnych zwyczajów.
-Czyżbyś zapomniała wszystkiego-Tu Haubrey przywołała do swoich myśli wszystkie sceny z "wystawnych" uczt w Awignion.
-Przestań!
-Gdzie twoje maniery księżniczko?
-A gdzie twoje?-zapytałam sie wyraźnie podirytowana. Haubrey cofnęła się, gdy tylko obnarzyłam lekko zęby.
Tom odruchowo złapał mnie za ramię i w myślach obiecał mi, że nie pozwoli Haubrey przekroczyć granicy. Mój brat posiadał bowiem dar tworzenia tarczy, takiego jakby pola siłowego. Zazdrościłam mu tego.
-Wasza wysokość, czyżby boli cię to, że powodzi nam się lepiej niż tobie tutaj samotnie?
-Jeżeli przybyłaś tu, żeby ze mną przegrać to proszę bardzo stawaj na środek.-rzuciłam jej wyzwanie. Haubrey była mocna tylko w gębie. I prysł jej strach.
-Wybacz za śmiałość. Obawiam się, że wizytacja skończona. Zostało mi jednak ostatnie pytanie. Przybędziesz, czy nie?
-Powiedz swojemu bratu, żeby na nic nie liczył.
I w tym momencie Haubrey ruszyła do tyłu wraz ze swoją świtą, a ja bezradnie padłam na trawę. Pierwszy raz w czasie mojego całego wampirzego życia, zrobiło mi się słabo.

Koniec części VI


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Nie 16:05, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patti
Dezerter



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Sosnowca

PostWysłany: Nie 10:14, 05 Kwi 2009    Temat postu:

no nawet . nawet . ;d.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seiko
Królowa syren



Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 2470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Kraju Kwitnącej Wiśni...

PostWysłany: Nie 16:02, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Annie, nareszcie coś dodałaś ;* Nie chce mi się pisać o błędach, zresztą jestem tylko na chwilkę... W każdym razie pisz dalej, bo ja chcę czytać! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patti
Dezerter



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Sosnowca

PostWysłany: Nie 21:01, 05 Kwi 2009    Temat postu:

no pisz . pisz . ;*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 17:03, 08 Kwi 2009    Temat postu:

Seikuś, będę pisała, nawet juz mam napisane do 8 rozdziału.. Ale jak tu nikt nie pisze opinii, to wychodze z założenia, że nikt się moim "czymś" nie interesuję, więc po co dodawać nowe.. Wink

_____
a tak wgl, to macie tu kolejną część:

Cóż zrobić mam?
Leżałam tak chwilkę, a moja rodzina wolała się do mnie nie zbliżać. Stali przy rzece i intensywnie sie we mnie wpatrywali.
-Jakbyś nas potrzebowała, to idziemy sprawdzić, czy nikt nie przekroczył granicy. W końcu zaczęło kręcić się tu mnóstwo wampirów.-powiedziała głośno Lindsay.
Pokiwałam głową, na znak, że rozumiem, iż chcą mnie zostawić w spokoju. I znów kolejna fala bólu. Tak bardzo nic mnie nigdy dotąd nie bolało. Moje dawno nie bijące serce jakby "ożyło". Szkoda tylko, że była to przenośnia. Tak bardzo chciałam się wypłakać komuś w ramię. Ale niby z kim mogłam szczerze pogadać? Nie miałam takiej osoby. To było przygnębiające.
Postanowiłam złamać do końca wszystkie zasady. I tak nikt nie mógł mi nic zrobić. Nikt. Nawet Adam i jego stuknięta rodzinka królewska.
Wstałam i ruszyłam przed siebie. Moje nogi same mnie poniosły do umownej granicy. Stałam tam jak wryta i myślałam. To musiał być zabawny widok. Smukła dziewczyna, wyglądająca jak posąg.
Poczułam znajomą woń.
-Bobby?
Cisza
Usłyszałam czyjeś myśli, ale bardzo ciche.
Przepraszam za wszystko...
-Ja też..-Wstrzymałam oddech, bo poczułam jak przemiła woń się do mnie przybliża. Ciekawe, rodzinie królewskiej wilkołaki nigdy nie śmierdziały, ale mojej "nowej" rodzinie zawsze.
Stanął obok mnie w swej ludzkiej postaci, więc ułatwił mi czytanie w swoich myślach. Myślał intensywnie, co powiedzieć. Jak układać zdania. I w końcu ni z gruchy,. ni z pietruchy wystrzelił z tekstem:
-Kocham cię i jest to silniejsze ode mnie. Nie obchodzi mnie nic! Rozumiesz? Mam gdzieś to, że jesteś jedną z zimnych, mam gdzieś, że jesteśmy odwiecznymi wrogami. Kocham cię.
Zaskoczył mnie tym wybuchem. To było faktycznie silniejsze od niego.
-Hmm, tak właściwie, to nie za bardzo wiem, co powiedzieć. Całym sobą kusisz mnie, do zakosztowania twojej krwi.-zaczerpnęłam powietrza. To było złamanie kolejnej zasady. Jego cudowny zapach, aż mnie odurzył.-Masz taką cudowną woń.
Bobby nawet nie drgnął.
-Nie obchodzi mnie to. I tak cię kocham.- Nie musiał tego mówić, ale tylko potwierdził swoje myśli.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Czy ja też go kochałam? Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
-Nie musisz mi odpowiadać. Ja wiem swoje i ty wiesz swoje.
Odgarnął mi włosy z szyi na bok. To było przyjemne, gdy mnie tak dotykał. Miał tak bardzo ciepłą skórę.
-Inne wampiry pachną o wiele gorzej od ciebie. Jesteś inna.
Nic nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że nie jestem taka jak wszyscy.
-Trzymasz się z dala od ludzi, nawet od swojej rodziny. Pachniesz też o wiele lepiej od reszty. I masz takie piękne oczy. Wyróżniasz się.
-To zbyt skomplikowane jak na ciebie.
-A czemu nie chcesz mi wszystkiego wytłumaczyć?
- Bo to dla mnie naprawdę ciężka sprawa.
-Mamy mnóstwo czasu.
-Ty kiedyś wyrośniesz.
-Niekoniecznie. Dopóki będę się zmieniał w wilka nie postarzę się ani o minutę. Podobnie do ciebie.
-Tylko, że w tobie bije serce.-Moje oczy się zaszkliły. Po raz pierwszy, od 154 lat płakałam, a raczej to było coś co wyglądało jak płacz.
Bobby przybliżył się do mnie i mnie przytulił. Lekko się wzdrygnął, gdy poczuł moją lodową skórę.
-Faktycznie jesteś zimna.-uśmiechnęliśmy się razem. Gdy już przyzwyczaiłam się do jego zapachu, przestałam myśleć o moim wielkim pragnieniu.
-Wiesz co. Ja chyba ciebie też.-powiedziałam to zupełnie z kontekstu, ale Bobby odwrócił mnie do siebie i spojrzał mi głęboko w oczy. Było to nieme pytanie.
Powstrzymasz się, na pewno.-powtarzałam sobie bez ustanku. Po chwili przybliżyłam się do jego twarzy. On do mnie też. To był lekki, ale jakże słodki pocałunek. Chciałam więcej, ale pamiętałam o tym, żeby się powstrzymać.
-Chyba nie było tak źle. Jeszcze żyję.- zaczął żartować Bobby, co mnie lekko zirytowało.
-Lepiej uważaj.- Uśmiechnęłam się i odsłoniłam lekko rząd śnieżnobiałych, ostrych jak brzytwa zębów.
Podobał mi się taki sposób konwersacji. Nie wymagał skupieniu, tylko płynięcia... Jakbyśmy byli zwykłą parą nastolatków, szukających swojego miesjca na świecie.
-Musisz się bardziej kontrolować.- I tak zaczęło sie tak słodkie, normalne przekomarzanie.

Gdy wróciłam do domu, byłam pewna obsolutnie trzech rzeczy. Kochałam Bobby'ego, bałam sie, że go skrzywdzę i już niedługo za kilka chwil szczęścia mogłam przypłacić życiem swoim i swojej rodziny.

Koniec części VII

______
I jak? Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Śro 17:09, 08 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patti
Dezerter



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Sosnowca

PostWysłany: Czw 21:11, 09 Kwi 2009    Temat postu:

czemu nikt sie nie interesuje .? interesują się .;*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 13:56, 14 Kwi 2009    Temat postu:

A więc..Kolejna część:

Przeszłość
Zastanawiałam się tylko, kiedy te kilka strasznych wiadomości dotrze do Adama. Zarówno on jak i jego brat posiadali dar widzenia zamiarów. Tylko, że Adam widział, to co miało nastąpić 24 h wcześniej, a Karol widział to co się dzieje w teraźniejszości i dotyczy danej osoby, na której sie skupił. Jednak Karol posiadał jeszcze drugą cechę. Był wstanie wpływać na uczynki innych, kierować nimi.. Były to bardzo niebezpieczne dary, których szczerze nie cierpiałam.
Całe rodzeństwo zawsze sie zastanawiało, jak to możliwe, że udało mi się uciec z Awignion, gdy byłam cały czas obserwowana. Nigdy nie zdradziłam nikomu tej tajemnicy i chyba dobrze, bo nie wiem, czy byłoby to słuszne.
Pomogła mi wtedy w tym moja własna matka i nie mówię tu w tej chwili o Lisie.
Dakota, bo tak miała na imie moja mama, przyjechała do Awignion w wieku 18 lat. Została wypędzona z Verony we Włoszech z powodu ciąży. Dobrze znałam tę historię, gdyż za każdym razem, gdy matka opowiadała mi o ojcu, bardzo sie bałam by nie wybuchła i by ze złosci nie rzuciła sie na mnie.. Było to jeszcze przed moją przemianą.
W każdym razie, moja matka zawitała do Awignion, ale nigdzie nie mogła znaleźć schronienia. Zmęczenie i ciąża bardzo ją wyczerpały. Była bardzo słaba, więc położyła się w jednym z zaułków. To wtedy znalazł ją Georg, mój stworzyciel. Była bardzo blada i mizerna. Zabrał ją więc na zamek. Wszystkie wampiry, znajdujące się na zamku, myślały, że to przekąska. Świeża krew i to w dodatku z jeszcze świeższą w środku. Jednak Georg, który był władcą nie pozwolił dotknąć Dakoty nawet przez swoja służkę. Zajmował się nami. Gdy tylko moja matka sie przebudziła, była bardzo wystraszona. Pomimo zapewnień Georga, że nic jej nie grozi na zamku, bardzo sie bała "nowych przyjaciół". Bardzo szybko pojęła z kim ma do czynienia. Georg zakochał sie w Dakocie, a ona w nim. Mijały dni, tygodnie. piękna miłość człowieka i wampira, który dla tej jednej jedynej był w stanie zrezygnować z picia ludzkiej krwi. Nie trwało to wiecznie. Pewnego dnia, Dakota dostała silnej gorączki, czuła, że jej ukochane dziecko, które przez cały ten czas nosiła przy sercu, chce sie wydostać na świat. Kilka faktów wmig zrozumiała. A co jeśli Georg czeka właśnie na jej dziecko, co jeśli jej jedyne szczęście ma zostać wkrótce ofiarą tych okropnych bestii? Co jeśli ona sama zostanie zgładzona? Dakota miała mętlik w głowie. Pomimo tego, że niektóre wampiry przywykły już do jej obecnosci na zamku, nie pozwalała się nikomu dotknąć. Wtedy nadszedł ten czas. Jedna ze służek, która była tylko pół- wampirem od razu pojęła o co chodzi Dakocie. Natychmiast wezwała swego pana i wszystko mu dokładnie wytłumaczyła. Georg był w szoku, wiedział, że to kiedyś nastąpi. Nie był jednak dobrze przygotowany. Mimo to, zdecydował się, że to on odbierze poród. Nie mógłby sie pogodzić z tym, jeśli ktoś inny by zabił jego ukochaną. Wiedział, że może mu się udać.
I udało się mu. Był bardzo zaskoczony moją urodą tuż po narodzeniu. Nie byłam jak zwykły człowiek. Według całego królestwa byłam za piękna na człowieka. Widziano we mnie objawienie i bóstwo..
Moja mama jednak nie była taka szczęśliwa po porodzie. Zdążyła sie mna nacieszyć zaledwie przez parę godzin, gdyż potem do jej organizmu wdarło sie zakażenie. Georg sprowadził kogo tylko mógł. Mnie dla bezpieczeństwa oddał pod opiekę owej pół-wampirzej służki, która nie miałaby nawet serca zabić nawet dorosłej osoby, a co dopiero dziecka.
Pomimo tego, że miałam zaledwie parę godzin, niecały dzień, doskonale utkwił mi w pamięci ten krzyk, wydobywający się z zamku, podczas gdy ja byłam niesiona do chaty służki.
To Dakota krzyczała. Krzyczała z bólu. Nic nie mogło jej pomóc, więc Georg zadecydował o przemianie. Jej serce przestało bić. Czułam to jako maleńkie dziecko....
Na zamek powróciłam dopiero po roku. Moja matka nie była już dla mnie niebezpieczna.. Widziałam jak płakała, gdy mnie zobaczyła. Jeżeli tylko można to nazwać płaczem. Miałam nową rodzinę. Georg i Dakota pobrali sie, a ja stałam się ich dzieckiem. jedynym żywym dzieckiem w całym zamku. To musiała być atrakcja.
Żyłam tam normalnie, jak normalne dziecko. Miałam normalne stroje, normalne jedzenie. Specjalnie dla mnie gotowano, co już w ogóle było ewenementem. Praktycznie cały świat kręcił się wokół mnie. Moi rodzice byli mną zachwyceni. Georg nikogo tak nie traktował jak mnie. Byłam księżniczką.
Mając 15 lat, wybrałam się poza miasto wraz z jedną z wampirzyc, Madelaine, która darzyła mnie dużą sympatią. Miała tyle lat co ja, gdy została przemieniona. Bardzo mi zazdrościła tego, że mogłam normalnie żyć.
Nagle z przeciwka zauważyłyśmy pedzącą karetę. Kareta ta wpadła w poślizg i sunęła wprost na nas. Madelaine niewiele myśląc rzuciła sie na mnie, by mnie uratować przed zmiażdżeniem. Gdy było już po wszystkim ostrożnie wyjrzałam zza żelaznego uścisku mojej towarzyszki. Czułam krew. Od zawsze byłam przyzwyczajana do tego zapachu, gdyż średnio raz na tydzień cały zamek wypełniał ten aromat. Ostrożnie spojrzałam na Madelaine. Dziewczyna wyraźnie ze sobą walczyła.
-Odejdź jeśli musisz.-zaproponowałam jej.
-Księżniczko, nie mogę. Obiecałam Panu. Obiecuję cię nie skrzywdzić
-A jeżeli zrobisz krzywdę tym ludziom, znajdującym sie w karecie? Jeśli żyją, nie możemy ich narażać na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
-Odejdę na 4 metry, a ty ich opatrz,jak tylko będziesz umiała. Proszę. Gdy skończysz, zawołaj mnie..
-Dobrze
-A i.. Błagam o wybaczenie- tym zbiła mnie kompletnie z myślenia.
-Czemu?
-Bo śmiałam ci rozkazać. Wybacz mi..
-Dobrze, wybaczam. Idź już. Dam sobie radę.
I wtedy poznałam to rodzeństwo.. Powoli wyciągnęłam spod drzwiczek najstarszego i najprzystojniejszego z nich. Potem jakoś udało mi się wyciągnąć dziewczynę, która była bardzo chuda i mała. Na końcu wygrzebałam spod kół niewysokiego, lekko pulchnego chłopaczka. Szybko ich opatrzyłam. Wtedy ocknął sie najstarszy z nich.
-Gdzie..gdzie.. jestem?
-Na drodze. Mieliście wypadek.-wolno wyjaśniłam.
-Kim jesteś?
-Nikim ważnym, ale na imię mam Kimberly. Wraz z przyjaciółką zabiorę was na pobliski zamek, dobrze?
-Jeśli to konieczne.. Auu, boli..-Jego piękna twarz wykrzywiła się w bólu.
-Co cię boli.. Pokaż, znam sie trochę na tym.
-Noga, nie mogę nią ruszać.-wzięłam kij i usztywniłam mu bolącą kończynę.
Gdy już upewniłam się, że żadne z rodzeństwa nie krwawi, zawołałam Madelaine.
-Dobrze sie spisałaś. Zabierzmy ich stąd.
I tak oto cudowne rodzeństwo trafiło na zamek. Jak sie potem okazało, najstarszy z nich nazywał się Adam, dziewczyna Haubrey, a pulchny chłopak-Karol.
Mijały tygodnie, miesiące. Szybko zoreniotowałam się, że Adam, który był ode mnie starszy, coś do mnie czuje. Byłam tym zaskoczona, ale w tym świecie było za dużo nieprawdopodobności, bym się bardziej tym faktem przejęła.

Pewnego dnia wybraliśmy się całą czwórką na wycieczkę do pobliskiego lasu. Miałam wtedy 17 lat... Siedzieliśmy wtedy na łące, przy ognisku, gdy zza drzew dało się słyszeć furkot i trzask. Na polanę wypadła wataha wilków. Nie mieliśmy z nimi żadnych szans. Zreszta co mogłoby zrobić dzieci. Wszyscy byli zmasakrowani oprócz mnie. Przede mną wilki czuły respekt, ale niestety nie długo, bo w końcu jeden z nich rzucił sie na mnie, łamiąc mi kręgosłup. nigdy wcześniej nie czułam takiego bólu. Gdy leżałam tak na polanie, zdołałam tylko wyszeptać imię matki. Potem czułam już tylko zimno, jakby mnie ktos przytulał do marmuru, a potem rozpętało sie piekło...
Trwało to ponad 2 dni. Czułam jak każde moje naczynie krwionośne rozsadza się od środka. Myślałam, że jestem spalana, że to mój pogrzeb.. Ale przecież miałam świadomość!!! Chcieli pogrzebać mnie żywcem! Chciałam się wyswobodzić, ale nie mogłam krzyczeć. Nie mogłam.
Ogień stopniowo gasł. Czułam, że moje serce jeszcze bije, wiec pomyślałam, że może ktoś sie zorientował, że żyję i ugasił stos. Ale to było tylko moje pobożne życzenie. Poczułam jakby ktoś mi wyrwał całą klatkę piersiową i cały ból ustał już na zawsze.
Pamiętam, że stała nade mną Dakota i to ona gładziła mnie po ręce. Tuż obok niej stał Georg, który patrzył na mnie wzorkiem pełnym współczucia i fascynacji. Powoli wstałam. Moi rodzice odsunęli się, ale tylko odrobinkę. Spojrzałam w lustro i oniemiałam.. Byłam... byłam.. piękna. Idealna i doskonała. Byłam co prawda wychowywana wśród wampirów, ale nie do końca wiedziałam o ich istnieniu. Nigdy wczesniej nie widziałam takiego wampira jak ja. Chyba nikt nie widział. Szybko podjęto więc decyzję, że będę wabikiem na ludzi. Miałam być żywą przynętą.
Minęło kilka dni od mojej przemiany, nie byłam już spragniona i wtedy spotkałam Adama.
-Myślałam, że tylko mnie udało się uratować.
-Nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz- żartował Adam- Zresztą moje rodzeństwo też jest teraz....takie.
I tak mijał czas, Adam był osobistym zastępcą Georga, a ja przyprowadzałam ludzi z coraz to nowych miast. Uwielbiałam się bawić ludźmi, a szczególnie prostymi chłopcami z pobliskich wiosek, którzy poszliby za mną nawet w ogień.

Sielanka niestety nie trwała długo. Pewnego dnia przyjechał poseł z Rumuni. Prosił o audencję. Jednak gdy tylko zrozumiałam, że potrafię czytać innym w myślach, kazałam Georgowi go wyrzucić. Od tego rozpętała się wojna między dwoma najwiekszymi rodami wampirów w Europie. Byliśmy my i tak zwany ród Czerwonych, który wywodził się właśnie ze wschodu. Było wiele bitew, mniej lub więcej ważnych. Jednak najważniejszą była ta, w której zginął Georg. Tuż przed śmiercią powiedział, że jeżeli cokolwiek się stanie Adam ma zostać nowym władcą. I tak też niestety się stało.. Po tym wydarzeniu, definitywnie wygraliśmy, a Czerwonii zostali naszymi niewolnikami.
Czułam sie źle. Władzę miało praktycznie całe rodzeństwo, a ja byłam tylko wabikiem. Postanowiłam z tym skończyć. Kiedyś, dawno dawno temu, na nasz dwór przybył pewien wampir z Ameryki, który mówił, że da się być wampirem jednocześnie nie będąc zabójcą ludzi.
To był Joseph. To dzięki niemu nabrałam wiary, że mogę się zmienić. I w ten sposób, pomimo ciągłego obserwowania udało mi się uciec pewnej nocy do Ameryki. Moja matka pomogła mi w tym używajac swojego daru, jakim było tworzenie tarczy, która unieruchamiała inne dary na jakiś czas.
Tak trafiłam do rodziny Josepha, który nie był ani trochę zaskoczony moim przybyciem.

Koniec części VIII


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Wto 13:57, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patti
Dezerter



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Sosnowca

PostWysłany: Czw 13:22, 16 Kwi 2009    Temat postu:

too . to jest naprawde świetne.; D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin