Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Twór literacki o wampach by Annie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ava
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 2780
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pon 19:31, 01 Cze 2009    Temat postu:

Mi tam się podoba ^^ pomimo że nie wiem, co się działo w poprzednich częściach xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 19:37, 01 Cze 2009    Temat postu:

xD Ava nie załamuj mnie, proszę.. Very Happy
Nadrób zaległości, a się połapiesz. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seiko
Królowa syren



Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 2470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Kraju Kwitnącej Wiśni...

PostWysłany: Śro 19:20, 03 Cze 2009    Temat postu:

Szczerze mówiąc, to mi ta sfora za bardzo przypomina zmierzchową. Wybuchowy, przywódca, przyjaźnie nastawiony... Ale poza tym - nieźle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 13:48, 06 Cze 2009    Temat postu:

Seiko, no sorry, ale jakoś to musiałam choć troszkę upodobnić xDD

A wgl, stała się tragedia, gdyż całe opowiadanie mi sie skasowało z kompa z powodu awari.. mam nowy i nie wiem, co dalej. Na szczęście miałam napisane tylko do 14 rozdziału i wychodzi na to, że będę musiała napisać ten rozdział jeszcze raz..
Czy może sądzicie, żebym zakończyła?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seiko
Królowa syren



Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 2470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Kraju Kwitnącej Wiśni...

PostWysłany: Sob 16:50, 06 Cze 2009    Temat postu:

Czyś ty oszalała?!
To raczej oczywiste, że masz napisać Very Happy

A tak wgl, to przez Ciebie stałam się pośmiewiskiem klasy. Ostatnio odpowiadałam z religii i zamiast powiedzieć "święta Teresa z Avila" powiedziałam "święta Teresa z Awignion"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 18:25, 06 Cze 2009    Temat postu:

Laughing Laughing Laughing Laughing Laughing Laughing Laughing Laughing

Nie wiedziałam, że moje opowiadanie wywołało u ciebie aż takie emocje xDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 15:03, 13 Cze 2009    Temat postu:

No to dodaję, kolejne opowiadanko, niezbetowane, ale chyba nie ma żadnych błędów, mam przynajmniej taką nadzieję:

Niepokój
Zawsze zastanawiałam się, jak to jest być królową. Zapewne musiało być to fajne. W końcu każda mała dziewczynka, mieszkająca na zamku marzyłaby o rządzeniu światem.
Teraz, gdy mnie to spotkało, byłam jakby otępiała. Nie podobał mi się sposób, w jaki patrzyli się wszyscy na mnie. Irytowało mnie schodzenie mi z drogi przez inne wampiry.
Tylko w szkole byłam normalna.
-Hej!-Wyrwał mnie z zamyślenia głos Bobby'iego.
-Cześć. Co tam?
-Byłem trochę wczoraj smutny, że tak szybko poszłaś.
-Bobby.... Sam widziałeś co się stało.
-Wiem, to wszystko moja wina. Mogłem wszystkich uprzedzić i jakoś to inaczej zorganizować.
-Nie obwiniaj się. To przecież moja obecność była nieproszona. A w dodatku jeszcze moi bracia...
-Nie dziwię się im. Muszą pilnować tego skarbu.
Uśmiechnęłam się do niego pogodnie i ruszyliśmy w stronę sali.
Nagle usłyszałam w myślach Bobby'iego: To co z tym balem?
Jęknęłam.
-Bobby, nie wiem czy mam siłę na cokolwiek. A co dopiero na bal z okazji czegośtam...
-...nadejścia lata, słonko ty moje.
Przewróciłam oczami. To było miłe, jak Bobby się do mnie zwracał, ale czasami czułam się w tym obco. Nie wiem, czy byłam gotowa na miłość. Ale Bobby z pewnością tak.

Po lekcjach musiałam się szybko pożegnać z Bobby'm, gdyż od powrotu z Awignion nie polowałam i jego obecność coraz częściej mi o tym przypominała. Dojechałam do domu i od razu wyskoczyłam ze swojego samochodu w ścianę lasu.
Powoli wpadałam w trans polowania, gdy mój spokój przerwały dwie wonie, bardzo od siebie różne.
Pierwsza najprawdopodobniej należała do jakiegoś wampira, ale nie mogłam jej zweryfikować dokładnie, bo ta druga, szalenie boska woń mi to skutecznie utrudniała.. Wiedziałam doskonale, że tylko człowiek może mieć tak niesamowity zapach i to w dodatku taki jeden, zmiennokształtny.
Momentalnie się zatrzymałam. Kompletnie nie wiedząc, co mam robić.
Iść za tą wonią i zabić kogoś kogo kocham, czy też może oprzeć się temu?
Chciałam tą drugą opcję wprowadzić w życie, ale to było strasznie trudne. Ile razy próbowałam szukać nowej woni, ta wracała jak bumerang. Zupełnie tak, jakby ten KTOŚ mnie okrążał.
Przestraszyłam się.. A co, jesli Josh wydał rozkaz Bobby'iemu, żeby zrobił mi krzywdę? Miał przecież taką moc. To mnie przerażało. Czy mógł być aż tak bezczelny?
Powoli wyrywałam się z amoku, tak jakby Bobby się oddalał.
Od razu, gdy tylko nie wyczuwałam już zapachu mojego ukochanego, puściłam się pędem przed siebie i zwęszyłam trop, jak się potem okazało, całkiem smacznej pumy.

W nocy, gdy siedziałam w swoim pokoju i słuchałam muzyki, co chwila w głowie pokazywały mi się obrazy. Kilka z nich przedstawiało moją śmierć, a inne śmierć Bobby'iego. W obu przypadkach walczyliśmy ze sobą. Nie byłam pewna czy są to myśli kogoś innego, czy też zupełnie i wyłącznie moje.
Z resztą kogo innego mogły być? Musiały być moje, przecież nikogo oprócz mnie i Bobby'iego tam nie było. A może jednak się myliłam?
Czy było możliwe, że ktoś specjalnie, tak to wyreżyserował, żeby doprowadzić mnie do szału?
Nie wiedziałam co o tym, myśleć.
Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Tak?- Zapytałam się leniwie.
-Mogłabym z tobą o czymś porozmawiać?- Zza drzwi wyłoniła się głowa Comely.
-Jasne, wejdź.
Moja siostra usiadła na mojej kanapie i myślała. Słyszałam doskonale to, co próbuje mi przekazać, ale spokojnie czekałam, aż sama ułoży zdanie.
-Kimberly, wiesz... Ja tam byłam z tobą, na polowaniu. - Tyle to już wiedziałam.
-Wiem.
-No tak.
-Wiesz, to przecież nic takiego.- Próbowałam ją udobruchać. Comely pokręciła szybko głową, a w jej głowie pokazały się obrazy ukazujące mnie, stojącą bezradnie na środku polany. To było wtedy, gdy zwęszyłam trop Bobby'iego.
Chyba powoli zaczynałam rozumieć, o co jej chodziło.
-Nie mów mi tego!- Wykrzyknęłam i wyrzuciłam z ręki trzymany wcześniej odtwarzacz MP3.
-Nie, poczekaj. Wytłumaczę ci. Źle to pokazałam.
Po chwili w głowie mojej siostry zobaczyłam, jak biegnie ona przy granicy, wpada na trop innego wampira, za granicą. Przekracza ją z ciekawości. Po chwili dopadają ją wilki. Jak się okazuje nie ma wśród nich Bobby'iego. Z myśli jednego z wilków odczytała, że Bobby poszedł sprawdzić co ze mną, ponieważ wilki trafiły na ślad zupełnie nieznanego im wampira, który co i rusz przekracza ich granicę, zabijając ludzi na ich terytorium.
Otępiała patrzyłam w ścianę. Nawet nie zauważyłam, kiedy Comely skończyła o tym myśleć.
Teraz wszystko układało mi się w całość. Bobby przyszedł sprawdzić co ze mną, mimo, że w pobliżu grasował żądny krwi wampir. Wiedział też, że ja jestem głodna, ale musiał przyjść, zobaczyć, czy nic mi nie jest.
Krążył, najprawdopodobniej podążając za tym drugim wampirem, który też mnie okrążał. A gdy w koncu odszedł, Bobby również zszedł mi z drogi. Ale co teraz się z nim działo?
-A jeżeli ten drugi wampir...?
-Nic mu nie jest. Minęłam się z nim, gdy wracałam spod granicy.
-To dobrze.- Odetchnęłam z ulgą i wreszcie usiadłam. Nawet nie chciałam wiedzieć nic więcej. Comely wyszła, a w mojej głowie zagościły już zupełnie inne obrazy. Jakże niezwykle podobne do rzeczywistości, która miała miejsce, przy naszym pierwszym spotkaniu. Tylko, że tym razem, to nie przed niedźwiedziem broniłam Bobby'iego, tylko przed innym wampirem, a tym wampirem był Adam...

Koniec części XIV


i jak? Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seiko
Królowa syren



Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 2470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Kraju Kwitnącej Wiśni...

PostWysłany: Nie 17:57, 14 Cze 2009    Temat postu:

Jestem z Ciebie dumna! Nie doszukałam się prawie żadnych błędów!!! Co do samej treści, to jest super. Czekam na następne części :DDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 18:56, 14 Cze 2009    Temat postu:

Dziękuję!! *Winner!* Laughing

A następne części są już w trakcie pisania Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 15:02, 17 Cze 2009    Temat postu:

Nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba.


Porwanie
Siedziałam i myślałam. Nie miałam odwagi ruszać się z domu. Tak bardzo się bałam. To było chyba najstraszniejsze uczucie, jakie kiedykolwiek czułam.
Słyszałam jak wszyscy w domu mnie obgadują. Widziałam to w ich myślach. Mój straszny stan. Dziewczyny, która się boi.
Zamknęłam się w sobie, to wiedziałam na pewno, ale nie byłam pewna, czy chcę powrócić do normalności.
Długo myślałam nad tym co było, nad tym co jest, gdy nagle zadzwonił telefon. Odebrał jak zwykle uprzejmy Joseph. Słyszałam jakieś szepty i lekkie podenerwowanie. Ktoś rzucił słuchawką. Potem cisza... Nasłuchiwałam tak przez chwilę, gdy nagle poczułam znajomą woń. Siedziałam lekko otępiała, bo nie wiedziałam, co robić. Rozległ się dzwonek do drzwi. Na dole odbywała się jakaś rozmowa, prawdopodobnie raczej spokojna, chociaż z tego co słyszałam w ich myślach, nie mieli zbyt uprzejmych zamiarów w stosunku do naszego gościa. Po chwili jeszcze trochę wrzasków i kroki na schodach. Gdy skrzypnęły drzwi od mojego pokoju, zobaczyłam Bobby'iego.
Patrzyłam się na niego jakby właśnie przeszedł przez pole kaktusów, wykąpał się z aligatorami oraz miał bliskie spotkanie trzeciego stopnia z Yeti.
-Cześć.
-eee...Jak.. ty tu... Jak?... Jak ty tu wszedłeś?- Nie mogłam sklecić zdania. Słyszałam też doskonale, że inne wampiry nas podsłuchują. Tymbardziej była to krępująca rozmowa.
- A normalnie. Po prostu zadzwoniłem, otworzono mi drzwi, przedstawiłem GRZECZNIE, co zamierzam uczynić i wszedłem. Specjalnie dla ciebie.- Dałabym sobie głowę uciąć, że Bobby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest podsłuchiwany, bo akcentował każde słowo w taki sposób, by zrobić na złość innym.
-Ale przecież naruszyłeś pakt.
-Hej, chyba nie zaatakujesz mnie z tego powodu?
-Nie, no coś ty.
-Tęskniłem. Musiałem cię zobaczyć.
-Musiałeś sprawdzić, czy wciąż tu jestem?
-Czemu się pytasz?
-Inny wampir, dla którego pachniesz tak samo smakowicie jak dla mnie? Czy ty nie rozumiesz?
-Rozumiem, że jakiś z Białych jest na tych ziemiach i musimy go stąd wykurzyć. Gdy byłaś na polowaniu zabił chyba z 5 osób. Dlatego poszedłem sprawdzić co z tobą. Podobno zawsze wampiry piją dużo krwi przed walką. I się nie pomyliłem. Już na ciebie czyhał, gdy zacząłem się z nim bawić. Wodziłem go moim zapachem i próbowałem go odciągnąć. Ale ten uparcie zacieśniał krag wokół ciebie, więc zmieniłem front i zamiast kusić, zacząłem polowanie. Na wampira. -Tu Bobby się uśmiechnął. Potem podszedł do mnie i objął mnie ręką.- Kocham cię, dlatego nawet narażając własne życie, bym cię bronił.
Gdybym była człowiekiem, moje oczy pewnie byłyby pełne łez. Jednak niestety człowiekiem nie byłam, więc nawet popłakać nie mogłam! Jaki ten świat niesprawiedliwy.
-Bobby, dziękuję.- Złapałam go za rękę i mocno do siebie przycisnęłam. Moje obawy co do tego, czy jestem gotowa na miłość, ulotniły się w mgnieniu oka. Bobby był mi pisany i to była właśnie moja wielka miłość.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Wtuleni w siebie, nie zważając na nic.
-Może pójdziemy nad rzekę? -Zaproponowałam.-Tu się zaczyna robić gorąco.-Powiedziałam to specjalnie głośniej, żeby moja rodzina dała mi spokój.
Poszliśmy, a tam już się nie hamowałam. Pocałowałam Bobby'iego jak najmocniej umiałam, a on to odwzajemnił. Długo tak leżeliśmy w siebie wtuleni, gdyż przecież dla nas i tak czas sie nie liczył. Chciałabym, aby ten dzień trwał wiecznie.
Ale kusiło mnie jedno pytanie:
-Bobby, jak ci się udało wejść do mojego domu, bez żadnych oporów ze strony moich braci?
-Wiesz, no.. Co prawda trochę mnie nie chcieli wpuścić, ale jedna z tych twoich sióstr..Nie wiem jak się nazywa, w każdym razie spojrzała mi w oczy i powiedziała, że mają mnie przepuscić do Kimberly, bo mam ważną sprawę.
-To była Comely.
Bobby się uśmiechnął. Boże, jaki on miał czarujący uśmiech. Na chwilę odpłynęłam w jego pięknych oczach, gdy nagle on odwrócił wzrok.
Napiął wszystkie mięśnie i powoli się rozejrzał. Podążyłam wzrokiem tak jak on i zamarłam. Bobby zaczął drżeć na całym ciele.
Oboje mieliśmy na tyle dobry wzrok, że uchwyciliśmy parę fioletowoniebieskich oczu i błysk zębów. Obok dojrzałam młodą dziewczynę. Była człowiekiem.
Bobby patrzył jak otępiały.
-Jeśli on jej coś zrobi, dopadnę go i rozszarpię na kawałeczki!
-Bobby, kto to?
-Moja siostra...
Spojrzałam na Bobby'iego ze strachem w oczach.
Postać wyszła zza drzew, ciągnąc za rękę, zapłakaną młodą Indiankę.
-Zostaw ją!-Krzyknęłam.
Postać uśmiechnęła się do mnie.
Bobby nie wiedział co robić. Ja doskonale wiedziałam, co planuje Adam.
-Zgoda!-Krzyknęłam bez chwili zastanowienia.
Bobby chyba zrozumiał o co chodziło złemu wampirowi. Jednak spojrzał na mnie niedowierzającym wzrokiem.
Ruszyłam do przodu, nie oglądajac się na Bobby'iego. Co prawda przekazał mi w myślach, że możemy walczyć, ale ja nawet nie chciałam.
-Puść ją.
-Dobrze.-Powiedział i puściła dziewczynę, która od razu pędem rzuciła się w stronę brata. Ten osłaniał ją swoim ciałem, dalej bacznie przyglądając się, co będzie dalej.
Adam złapał mnie za rękę i bezwładnie ruszyłam za nim. Doskonale wiedziałam, że nie kierowałam sie sama. Ktoś mi w tym pomagał. Ktoś sterował moją wolą. Po chwili tuż obok nas pojawił się Karol.
Koniec części XV


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 20:39, 24 Cze 2009    Temat postu:

Zamęczę was kolejną częścią. Niezbetowaną, bo po co.


Jaskinia
Prowadzili mnie tak dość długo. Musiałam się poddać temu i tak nie miałam szans przeciwko dwóm wampirom o tak niesamowitych umiejętnościach.
Właściwie, to chciałam umrzeć. Chciałam, żeby mnie rozszarpali na kawałeczki, ale oczywiście tego nie uczynili, gdyż świat nie jest tak piękny.
Gdy się oddalaliśmy, słyszałam krzyki Jacoba, słyszałam jak wrzeszczy w myślach, bym została. Słyszałam i czułam całą sobą, że biegnie i chce nas tropić, ale nie mógł. Zmienialiśmy tak często kierunek, że po pewnym czasie sama się pogubiłam. W głębi siebie i też częściowo z myśli Karola, który niestety nie umiał zagłuszać ich tak perfekcyjnie jak to robił Adam, słyszałam, że udajemy się na pewne miejsce. Gdzieś w zamierzchłej podświadomości znałam to miejsce. Jakby na to nie patrzeć, miałam stanąć oko w oko z własnym ojcem i go zbudzić. Rozważałam kilka wariantów, jakby się wyrwać, ale gdy tylko któryś zauważał cokolwiek, od razu dostawałam ostrzeżenie tego typu:
-Bądź grzeczna, a nic się NIKOMU nie stanie.
Jakoś im nie wierzyłam. Ciekawe czemu?
Zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie użyłam swojej mocy, zresztą oni też się nad tym zastanawiali. Wszystkie nasze dary się nawzajem blokowały, co w ogóle uniemożliwiło mi wykonanie czegokolwiek. To było frustrujące.
Wreszcie dobiegliśmy na miejsce.
Byliśmy na krańcu Kanady. Prawdopodobnie na Wyspie Królowej Elżbiety. Przynajmniej tyle wnioskowałam z drogi, jaką przebyliśmy.
Doszliśmy do wielkiej jaskini, przed którą pozapalano świece i kadzidła. Zupełnie jak w kościele. Ale to było jedyne zabawne porównanie, bo reszta wystroju i nastroju, panującego w środku, była o wiele cięższa. Przybył tu praktycznie cały dwór, który przeżył masakrę w Awignion i kilka nowych wampirów.
Adam przybliżył się do mnie i złapał mnie w talii.
-Dzisiaj! -Rozpoczął przemowę.-Dopełni się nasz los! Ludzie zostaną naszymi niewolnikami, a wampiry będą rządzić tą nędzną planetą. Dzięki niej- Musnął moje włosy swymi wargami.
-Doskonale wiecie, kim ona jest.-Teraz wtrącił Karol.-To wielka księżniczka Kimberly. Następczyni tronu. Jedyna córka ostatniego króla wampirów. Jakież to przykre, że jej własny ojciec nie wskazał jej, jako swojej następczyni, tylko mego brata, Adama. Jednak dzięki nam, księżniczka może powrócić na tron.
-Jakbym tego chciała.- Odniosłam wrażenie, że kilka z nowo przybyłych wampirów było rozbawionych moim zachowaniem i tym w jaki przeuroczy sposób, niszczyłam gospodarzom tą poważną i uroczystą przemowę.
Akurat się nikt ciebie o zdanie nie pyta- mruknęła w myślach Haubrey.
-Tak więc, dzisiaj, moi drodzy, rozpoczynamy nowe życie.- Wiedziałam doskonale, co Adam zamierza uczynić. Gdzieś z daleka, ale to z bardzo daleka, słyszałam myśli wilków. Pewnie Bobby szykował armię na wojnę z wampirami, gdy ci już mnie zabiją.
Mój prześladowca, przysunął moją twarz do swojej i spojrzał mi prosto w oczy.
Wiesz doskonale, że mogłaś tu przyjsć dobrowolnie, ale wolałaś strzelać fochy. Tak, czy inaczej. Kocham cię i teraz możemy być wreszcie razem.
-Jakoś niekoniecznie podoba mi się ta wizja.-Kolejny niepohamowany wybuch śmiechu u niektórych nowych. Czy ja byłam, aż taka śmieszna? Nie, chyba nie.
-Mogłabyś tak wreszcie do cholery, przestać mi przerywać!?
-Okey, okey.-Sarkazm i postać komediowa, to chyba jednak mój żywioł.
Myśli Bobby'iego słyszałam coraz wyraźniej. Musiałam tylko trochę jeszcze to poprzeciągać, by zdążył się tu znaleźć przed pocałunkiem. Z jednej strony będzie to dla niego bolesne, wiem. Ale z drugiej strony to uratuje mu życie. Biłam się z myślami. To wszystko było takie chore.
Koniec części XVI


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 21:33, 27 Cze 2009    Temat postu:

Tak wiem, nikt tego nie czyta xDD

Kulminacja
Tak jak przypuszczałam, w jaskini znajdowały się wszystkie grupy wampirów. Wolni, Biali oraz nawet Czerwoni. Czyli teraz obowiązywało równouprawnienie. Ciekawe na jak długo.
Na razie wszyscy przyglądali się tej scence ze stoickim spokojem. Tylko kilka Białych nas popędzało w myślach, jednak ja miałam zamiar to wszystko tak długo przeciągać, aż będę miała pewność, że Bobby będzie bezpieczny.
Adam cały czas trzymał mnie w objęciach, jednak bacznie analizował, to co widział w swoich wizjach. Wiedział, że musi podejmować decyzje szybko, inaczej jego plan wezmą diabli.
Przybliżył się do mnie.
- Kocham cię. - Wyszeptał i złożył pocałunek na mych wargach. Całował delikatnie, aczkolwiek zdecydowanie.
Ja już wiedziałam, że jego plan się nie udał, bo właśnie w tym momencie do kręgu na którym staliśmy wpadł Bobby.
Czas się zatrzymał. Tylko trzy postacie w środku kręgu poruszały się i "żyły".
- Wow... -Bobby jęknął. Po pierwsze był zdruzgotany widokiem moim i Adama, a po drugie chyba nigdy nie spotkał się z czymś takim. Wszystko wokół zaczęło wirować. Szybko wyrwałam się z objęć zdezorientowanego Adama i przylgnęłam całym ciałem do Bobby'iego. Trzymałam go mocno i nie chciałam za żadne skarby puścić.
Nastąpiła światłość i znikąd pojawiły się cztery kamienne pomniki, które powoli zaczynały ożywać.
Dwa z nich były bardziej przygarbione i miały w sobie coś z wilka, a od dwóch pozostałych bił taki chłód, że aż mnie przeszedł dreszcz.
Jedna z postaci drgnęła i od razu skierowała swój wzrok na mnie.
- Obudziłaś nas? Dlaczego?
Wiedziałam podświadomie, że to mój ojciec, ale nie miałam pewności.
- Powiedz mi, jesteś moim ojcem?- powiedziałam prosto z mostu.
Mężczyzna wyraźnie się zmieszał.
- Tak. Jako jedyna mogłaś przyczynić się do obudzenia naszej czwórki właśnie dzięki mnie.
- Cóż się stało, że to uczyniłaś, księżniczko?- Zdziwił mnie oficjalny ton najstarszego z mężczyzn, który zapewne miał bardziej wilczą naturę.
Długo się zastanawiałam, co powiedzieć. Co ciekawe, nie słyszałam mysli Pradawnych, co mnie jeszcze bardziej dekoncetrowało.
-Nie miałam tego w planach. To samozwańczy król wampirów, Adam, mnie tu ściagnął wbrew mojej woli.
Pradawni popatrzyli po sobie. Nawet nie wiedziałam, co myślą!
- W takim razie, w jakim celu, ty Adamie, sprowadziłeś tu księżniczkę?
- Hmm, moim celem jest zdetronizowanie wilkołaków, które wciąż na nas napadają.
- To nieprawda!- Obruszył się Bobby, który wciąż stał przy moim boku.
Wszyscy Pradawni dopiero teraz zwrócili uwagę na przedstawiciela drugiej rasy. Dwóch z nich było raczej za Bobby'im, natomiast dwójka pozostałych raczej wyrażała podobne poglądy, co Adam.
Ja stałam pomiedzy nimi. Byłam wampirem związanym z wilkiem. Dziwna relacja.
- A więc, wysłuchajmy was po kolei. Zaczniemy od zmiennokształtnego.
Bobby upewnił się w myślach, czy o niego chodzi, więc skinęłam głową.
- Uważam, że wampiry, a w szczególności ta cała "Rodzina królewska" trochę za bardzo się rządzi. To oczywiste, że jesteśmy ich naturalnymi wrogami, ale możemy żyć w pokoju. Najlepszym przykładem jest związek mój i księżniczki.- Wzruszyło mnie to, że mnie zatytułował.
-Hmmm...-Jeden z Pradawnych-wilków zastanawiał się nad czymś.
- A co na to wampiry?
- Chcę zaznaczyć, że my się nie rządzimy. Po prostu silniejsi powinni mieć władzę.- Powiedział hardo Adam.
- Nie liczysz się z nikim.- Głośno pomyślałam.
- A ty, to niby taka święta jesteś? Zadajesz się z inną rasą! To prawie jak mezalians!
- Nie wypominaj mi rzeczy, o których nie masz pojęcia! Ja nie zmusiłabym nikogo do robienia czegokolwiek wbrew jego woli. W przeciwieństwie do ciebie. Masz chore plany wobec wszystkich.
- Wobec ciebie nie. Kocham cię.
- Nie rozumiesz, że ona nie jestem wampirzycą dla ciebie?- Bobby też był z lekka zdenerwowany takimi oświadczeniami.
- Zamknij się, psie!
- Nie rozkazuj mi.
Bobby'iego przeszedł dreszcz. Próbowałam go uspokoić, jednak coraz bardziej drżał i na nic zdawało się moje błaganie, by dał sobie spokój. W ułamku sekundy zmienił się w wilka. Odskoczyłam szybko, ale miałam świadomość, że przecież nic mi nie zrobi. Gdzieś podświadomie wiedziałam, że Adam go specjalnie sprowokował, gdyż widział prawdopodobnie to w swojej wizji.
-No dalej, Burku. Ale się ciebie boję.- Rozjuszał go Adam.
Bobby napiął mięśnie i głośno warknął. Stanął pomiędzy mną, a Adamem. Jednak to nic nie dało. Adam w jednym ułamku sekundy znalazł się przy mnie i złapał mnie za ręce. Wykręcił mi je tak, że aż zawyłam z bólu. Zdziwiło mnie to, że Pradawni tylko patrzyli i nie interweniowali.
Bobby, gdy tylko zorientował się, że Adam zadaje mi ból, rzucił się na niego, niewiele myśląc. Ten tylko na to czekał. Uwolnił moje ręce i wpadł w swój szał bojowy.
Kilka ciosów i zobaczyłam, jak Bobby osuwa się na swych łapach. Zmienił się z powrotem w człowieka. Nie miałam nawet czasu by zainterweniować, czy pomóc jakoś swemu ukochanemu w walce.
Od razu rzuciłam się do Bobby'iego. Leżał już prawie bez czucia. Na ramieniu miał ślad wampirzych zębów. Nie mogłam wyssać jadu, który u normalnego człowieka spowodowałby przemianę. Jednak u wilka działał jak trucizna. Nie mogłam tego zrobić, gdyż zabiłabym go sama. Nie powstrzymałabym się... W dodatku już sam zapach jego krwi mnie nęcił. Trzymałam się ostatnimi szczątkami silnej woli.
Spojrzałam na Adama, który również nie wyszedł z tej konfrontacji bez szwanku. Mnóstwo jego wyszarpanej skóry leżało wokół na podłodze. Po chwili zerknęłam na Pradawnych. Byli w wielkim szoku, patrząc na to, do kogo podbiegłam. Jeden z nich podszedł do mnie i tylko patrzył.
- Nie jesteś moim ojcem. Gdybyś nim faktycznie był, zrobiłbyś coś...- Oddałam się fali smutku. Bobby trzymał się jeszcze ostatkami sił. Przytulił mnie mocno i powiedział:
- Kocham cię. Pamiętaj o tym, gdy już mnie nie będzie...- Ostatnie słowa zawiązły mu w gardle.
Gdybym była człowiekiem, moje oczy pewnie by były już zalane łzami. Jednak nie mogłam płakać. Czemu ten świat był taki niesprawiedliwy?
Bobby odpłynął w niebyt. Na zawsze.... A ja z wściekłością wstałam i ruszyłam w kierunku wciąż jeszcze obolałego Adama...
Koniec części XVII


I jak?

Edit:
Chciałam wgl powiedzieć, że jest to jeden z ostatnich rozdziałów, jak nie przedostatni. Wink
Zakończenie będzie piorunujące.. Zobaczycie, juz niedługo Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Nie 16:25, 28 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 20:21, 02 Lip 2009    Temat postu:

A więc tak.. Kochani moi. Przedstawiam wam ostatni rozdział.. Wstawiam go chyba tylko dla siebie, no, ale kit.. xDD

Zemsta
Szłam dość powoli. Chciałam, żeby złość mnie zalała dostatecznie mocno, tak bym mogła szybko rozprawić się z Adamem. A może jednak wolno to zrobić? On już widział jaka go czekała śmierć. Widziałam to w jego myślach. Z jednej strony wiedział, że prędzej czy później zginie z moich rąk, jednak sądził, że na razie jest dostatecznie silny, by dać mi radę.
Spojrzałam na pozostałe wampiry. Zauważyłam głównie to, że czas zaczął już płynąć. Jednak tamci nie mogli interweniować. Patrzyli, spoglądali, ale nie mogli się zbliżyć do magicznego kręgu, w którym znajdowałam się ja, Bobby, Adam oraz Pradawni. Zresztą ci ostatni sprawiali też wrażenie, jakby ich nic nie obchodziło, to co się działo.
Adam również badał sytuację, jednak cały czas bacznie mnie obserwował, żebym go nie zaskoczyła atakiem.
Dobra, koniec tej zabawy. Przyspieszyłam i wpadłam impetem na niego, wbijając go w niewidoczną ścianę kręgu. Odsunęłam się, jednak w tym momencie naparł na mnie. Był silniejszy ode mnie, to wiedziałam. Ale musiałam się w sobie znaleźć, by odpowiedzieć mu pięknym za nadobne.
Zaczęliśmy siłować się rękoma. Nie chciał mnie uderzyć, jednak musiał to zrobić, jeśli chciał przetrwać.
Kopnęłam go z całej siły. Odleciał na jakieś 3 metry. Zrobił obrót, przykucnął i skoczył wprost na mnie. Zabolało. Poleciałam na ziemię. Adam znalazł się tuż nade mną i przytrzymywał mnie nogą, tak bym nie mogła wstać.
Poczułam jak wzbiera we mnie adrenalina. Nieznajoma moc, która byłaby wstanie skruszyć najtęższe skały na świecie. Czułam jak przepływa przeze mnie niesamowita siła. Przez chwilę widziałam jak wszystkim szczęki opadają, a w szczególności Pradawnym i Adamowi. Czułam, jak się zmieniam w jakiegoś demona. Może jakiegoś bojowego? Wypełniała mnie siła i widziałam w myślach Adama, że trochę się zmieniłam z wyglądu. Moje dłonie zmieniły się w szpony, a cała wyglądałam bardziej jak strzyga niż powabna wampirzyca.
- Ona obudziła ją..
- Ale jak...?
Słyszałam głosy, jednak nie wiedziałam kto wypowiadał te zdania.
Zdawałam sobie podświadomie sprawę, z tego, że obudziłam jakąś pradawną siłę. Adam był zdruzgotany. Teraz chyba już wreszcie zrozumiał, że nie ma szans. Jednak chciał walczyć.
Podniosłam się, odrzucając tym samym Adama na ziemię.
Ten szybko wstał, bym nie miała zbyt dużej przewagi.
Zaczęliśmy się szarpać, jednak to ja wyraźnie wygrywałam. Próbował wszystkiego, by mnie jakos unieszkodliwić, ale nie mógł. Powoli go rozrywałam na małe kawałeczki. On sam mnie gryzł i próbował przebić się przez jeszcze twardszą niż wcześniej skórę.
Po chwili oderwałam głowę od korpusu i rzuciłam na kupkę pozostałych części ciała. Chwyciłam jedną z pochodni i podpaliłam jego ciało. Usłyszałam przeraźliwy jęk. W miedzy czasie powróciłam do normalności. Upadłam na ziemię, a w oczach stanął mi jad.
- Chcę płakać.- Szepnęłam sama do siebie.
Przy moim boku nagle znalazł się jeden z Pradawnych.
- Dobrze zrobiłaś.
Popatrzyłam mu w oczy. Na pewno widział w nich żal, ulgę i smutek.
Straciłam nad sobą kontrolę. Szlochałam i nie mogłam przestać. Mój ukochany zginął z rąk wampira, którego przed chwilą zabiłam. Co ja jeszcze robiłam na tym świecie? Nie miałam już przecież dla kogo żyć.
Kopuła wokół kręgu spadła.
Wszystkie wampiry stały jak sparaliżowane. Tylko ja wyszłam z tego starcia żywa. Czułam świdrujące spojrzenia Haubrey i Karola. Czułam współczujące - Dakoty, Madelaine i nawet Jennifer, która nienawidziła mnie za zabójstwo jej męża, Rudolfa.
Nie podnosiłam głowy. Nie mogłam. Czułam jak jakiś ciężki kamień spada mi na głowę... Czułam jakby ktoś mną rzucał. Ale to były tylko moje pobożne życzenia.
- Zabijcie mnie.- Szepnęłam.
Nikt się nie poruszył. Też nie mogli. Gdzieś z rogu jaskini słyszałam myśli wilków. Jednak nie odważyli się oni podejść.
- Skoro nikt nie chce ze mną skończyć, sama to zrobię.- Chwyciłam pochodnię i rzuciłam sobie wprost na nogi. Potem upadłam na ziemię i zaczęłam się wić. Kilka osób krzyczało, by mnie ratować. Inni byli tak zszokowani, że nie wiedzieli co robić.
Czułam jak płonę. Znałam to uczucie, jednak wtedy było to tylko pozorne, a teraz takie realistyczne. Zamknęłam powieki. Przed oczami stanęła mi twarz Bobby'iego, który wyciąga do mnie ręce i idziemy razem na skraj skarpy. Potem oboje skoczyliśmy w nicość.
Cudowne uczucie.
Nagle jednak stało się coś nieoczekiwanego. Już się nie paliłam, a jeden z Pradawnych się nade mną pochylał i cucił.
- Czemu nie pozwoliłeś mi umrzeć??!! - Rzuciłam się na niego. Ale nie miałam wystarczająco dużo siły, by mu cokolwiek zrobić.
- Nie masz prawa umrzeć.
- Nie obchodzi mnie to! Chcę być tam, gdzie on!- Wskazałam ręką na ciało Bobby'iego. Bezwładne i teraz pewnie już zimne.
Pradawny się zamyślił. Po chwili wstał i przyniósł Bobby'iego na rękach.
- Co robisz?
- Przywracam tego śmiertelnika do życia.
- Niby w jaki sposób?
- Wiesz, że posiadasz, pradawną moc?
- Wiem...
- Jesteś w stanie go ożywić, z naszą pomocą. Panowie!
Pradawni podeszli i otoczyli nas. Poczułam, jak jakaś siła wyrywała mi coś z klatki piersiowej. Snop światła uderzył najpierw we mnie, a potem w Bobby'iego. Jego ciało drgnęło, uniosło się i znów opadło na ziemię. Ja klęczałam zmęczona i zdezorientowana przed nim. W pewnym momencie złapałam go za rękę, a on się ocknął.
- Bobby.- Wyszeptałam i przytuliłam go, jak najsilniej tylko potrafiłam.
Spojrzałam na Pradawnych. Byli wyczerpani i znużeni.
- Dziękuję. - Powiedziałam.
- Jesteśmy wyczerpani. Skoro jest już porządek na ziemi, znów zaśniemy naszym snem. Pamiętaj, że tylko ty i twój potomek będzie mógł nas obudzić.
Byłam zaskoczona.
- Jaki potomek? Przecież ja nie mogę mieć dzieci.
- Jako jedyna możesz. Masz tylko jedną szansę. Mam nadzieję, że ją wykorzystasz. - Powiedział do mnie mój ojciec.
Byłam szczęśliwa. Pradawni usiedli na swych kamiennych tronach, a ja wróciłam z powrotem do powracającego do życia Bobby'iego.
- Dziękuję za to.
- Nie ma za co. Jednak już nigdy nie będę miała tej siły, dzięki której zabiłam Adama.
Oczy mojego ukochanego zrobiły się wielkie jak spodki.
- Zabiłaś go? Jak?
- Normalnie. Wszystko dlatego, że on zabił ciebie.- Powiedziałam i pocałowałam go. Czułam sie teraz taka szczęśliwa. Nigdy więcej nie miało nas spotkać nic złego. Teraz ja byłam królową wampirów, jednak dałam wszystkim żyć normalnie. Bez podziałów klasowych. Bez żadnych sporów. Tylko Haubrey i Karol mieli zostać pod kontrolą Czerwonych, którzy objęli rządy w Europie, natomiast wolne wampiry, rozprysły się po całym świecie.

***
Wstałam dość wcześnie. Obok mnie spał mój mąż Bobby. Minęło 5 lat, od czasu gdy miały miejsce te straszne wydarzenia, o których rozmyślałam dzisiejszej nocy.
Nie mogłam jednak myśleć o tym za dużo, gdyż w drugim pokoju rozległ się dziecięcy płacz.
Gdy już miałam wstać, Bobby objął mnie w pasie i przytulił.
- Dzień dobry, kochanie.
Pocałowaliśmy się. Jednak sielanka nie mogła trwać zbyt długo, gdyż usłyszałam drugi płacz.
- No pięknie. Jessie obudził Ashley. Muszę do nich iść.
- Ale wróć tu do mnie potem, skarbie.
- Obiecuję, w końcu mamy dla siebie całą wieczność.
Ruszyłam do pokoju dzieci. Zobaczyłam smutną buźkę mojego synka i od razu wzięłam go w ramiona. Potem podeszłam do łóżeczka mej córeczki i ją również wzięłam na ręce. Wiedziałam wreszcie, jak to jest mieć bliźniaki.
A podobno miałam mieć tylko jedną szansę. Cieszyłam się bardzo, że stało się inaczej.
- Moje skarby.- Przyszedł Bobby i objął naszą trójkę.

Tak oto, mijały nam dnie za dniami, aż dzieci urosły i były prawdziwą mieszanką nas dwojga. Pół-wampirze, pół-wilkołakowe cechy dawały często nam w kość, ale ważne było to, że byliśmy szczęśliwi. I NIKT NIGDY tego nie zmieni. Miałam taką nadzieję i wiedziałam, że Bobby też taką ma.
Koniec części XVIII


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cristal
Syrena



Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1665
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Siedlce

PostWysłany: Pią 18:14, 03 Lip 2009    Temat postu:

NIe czytałam, ale i tak gratuluję cierpliwości xDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Syrena



Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 3422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 18:16, 03 Lip 2009    Temat postu:

heh.. xD Fajnie.. xD A juz myślałam, że ktoś poświęcił chwilke i przeczytał jak to się wszystko zakończyło.. Bo myślałam nad tym dość długo xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin